Wpis, którego nie było. „Mam 32 lata i nie wiem kim zostanę, gdy dorosnę”

Rzeka i las zasnuty mgłą

Dokładnie 4 lipca 2022 roku wykupiłam hosting i założyłam stronę. Byłam pewna werwy i cyzelowałam każdą literkę pierwszego wpisy. Finalnie nie został opublikowany, bo stwierdziłam, że nie jest idealny. Może nawet nie jest dobry. Wtedy jeszcze nie myślałam, że mogę mieć coś wspólnego z syndromem oszusta i perfekcjonizmem. A jednak. Wpis nigdy nie ujrzał światła dziennego, a ja od tamtego czasu byłam w stanie wymodzić tylko jeden tekst, opublikować go i co roku opłacać domenę i hosting. Świetnie wydane pieniądze, niech mnie gęś kopnie. Wtedy miałam 32 lata, teraz 34. Powoli turlam się do przodu, więc pomyślałam, że dość zabawne będzie omówienie „wpisu, który nigdy nie powstał” z perspektywy ponad 2 lat od tamtego momentu.

ZACZYNAMY!

„23 maja 2022 roku, po prawie 8 latach pracy w szkole podstawowej na stanowisku nauczyciela bibliotekarza, złożyłam wypowiedzenie. Skaczę na głęboką wodę: nie wiem, co będę robiła od września. Oprócz poduszki finansowej, którą skrupulatnie gromadziłam przez te wszystkie lata z mojej oszałamiającej wypłaty, nie mam nic. I wiecie co? Jestem tym niesamowicie podekscytowana”.

Pamiętam to świetne uczucie, kiedy złożyłam wypowiedzenie. Jakbym przestała się dusić i wreszcie wypłynęła na powierzchnię. I wtedy rzeczywiście, nie miałam planu B, ani C, ani żadnej innej literki. Miałam tylko wielkie poczucie ulgi i chęć odpoczynku. I tak sobie trwałam do 16 sierpnia 2022 roku.

„Pierwszy raz nie wiem, co mnie czeka. To jest tak zupełnie różne od tego, co dotychczas doświadczałam. Praca, która na początku była tym, co chciałam robić do końca życia i jeden dzień dłużej, stała się największym ciężarem i powodem wielu nieprzespanych nocy. Ale trwałam w tym. Strach i wręcz chorobliwe pragnienie bezpieczeństwa wzięło górę. Tak bardzo dbałam o swoją bańkę, w której nic i nikt nie mogło mnie skrzywdzić, że nie zauważyłam, kiedy obręcz zacisnęła się na mojej szyi. Ukrywanie się w swoim kokonie, zamiast przynosić ulgę, zaczęło doskwierać. W momencie rozpoczęcia pandemii zobaczyłam, że poza moją bezpieczną przystanią też jest życie. Zupełnie nowe Życie i inny Świat”.

Szkolnictwo zabiło we mnie Stasię Bozowską, siłaczkę. To nie będzie niepopularna opinia, ale pandemia dała mi wolność i przewietrzyła w głowie. Pokazała, że można żyć inaczej. Trochę żałuję, że wtedy nie podjęłam decyzji o zmianie pracy. Ale z drugiej strony może wtedy dla mnie to rzeczywiście nie był dobry czas? Nie wiem i już się nie dowiem.

Na wszystko przychodzi czas, a ja jestem gotowa do zmiany!

„W obecnym kształcie nie widzę dla siebie miejsca w polskiej szkole. Podziwiam każdego nauczyciela, który widzi jeszcze sens tego, co robi. Który pomimo lat pracy, nadal ma energię, żeby wstawać rano i nieść kaganek oświaty. Wkładałam w to, co robiłam, całą siebie. Wypaliłam się i nie jestem w stanie na nowo rozpalić płomienia, który mnie napędzał. W ostatnim roku odpuściłam, robiłam konieczne minimum. Nie przyniosło mi to ulgi, nie uspokoiło myśli. Wręcz przeciwnie – coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że czas na zmianę. Polski system edukacji nie tylko zabija kreatywność u dzieci, ale i wiarę we własne możliwości u nauczycieli”.

Zabawne. 16 sierpnia 2022 roku otrzymałam telefon. Szukają kogoś na pół etatu do pracy w bibliotece licealnej. W liceum, które sama skończyłam i które była dla mnie pierwszą normalną szkołą w systemie edukacji. Gdzie nagle znalazłam ludzi, którzy chcą ze mną utrzymywać kontakt, dla których nie jestem tylko strachem na wróble i ludzkim śmieciem. I w taki sposób moje szczere postanowienie, że moja stopa więcej nie postanie w polskim szkolnictwie, zostało zmiecione jednym, silnym podmuchem. Bo jak tu nie wrócić do szkoły, w której czułam się bezpiecznie i dobrze? Zgodziłam się, ale na rozmowie rekrutacyjnej bardzo szczerze powiedziałam, że nie wiem czy zostanę w następnym roku. Dałam jeszcze jedną szansę polskiemu szkolnictwu. I to jest temat na osobny wpis.

„Dwa lata temu byłam jeszcze zbyt przerażona i niepewna siebie. Ze strachu zostałam w bezpiecznym miejscu. Teraz też się boję, ale to nie powstrzyma mnie przed zmianami. Boję się i to czasami tak, jakbym spadała w otchłań. Wcześniej strach był tak obezwładniający, że widziałam tylko nicość. Teraz przez czerń przebija się światło. Nie zamierzam patrzeć w sufit i czekać, aż szczęście mnie znajdzie. Nic nie dzieje się samo. A ja jestem gotowa, żeby zawalczyć o siebie”.

Zawalczyłam. Usłyszałam, że się zmieniłam. „Kiedyś byłaś inna, a teraz wszystko na nie”. Oczywiście, że tak. Kiedyś to nie ja byłam dla siebie najważniejsza. A teraz ważę na szali za i przeciw każdego wyboru. Mój spokój, mój dobrobyt jest najważniejszy. Co nie znaczy, że nie jestem w stanie rzucić się na głęboką wodę. Po prostu nie robię już tego dla ludzi, którzy nie byliby w stanie zrobić tego samego dla mnie.

„Moja decyzja była gruntownie przemyślana, a i tak usłyszałam, że działam pod wpływem emocji i nie wiem, co robię. Powinnam dać sobie jeszcze rok, dwa lata, a najlepiej to „zrób sobie dziecko, idź na L4, macierzyński i wtedy zobaczysz”. Idę w nieznane, bo mogę sobie na to pozwolić – na ten moment jestem odpowiedzialna tylko i wyłącznie za siebie i moje dwa koty. Nie za małego człowieka. W ogóle jak można wpaść na pomysł „zrobienia sobie dziecka”, kiedy nie masz pomysłu na siebie. A jeżeli urodzenie dziecka nie rozwiąże twojego problemu, to co? Nagle okaże się, że jesteś w tym samym miejscu, nadal nie lubisz swojej pracy, męczysz się w niej, ale nie możesz odejść, bo masz dziecko do utrzymaniu”.

Nie mogę pojąć, jak można komuś powiedzieć „zrób sobie dziecko” jako odpowiedź na sytuację. Nadal jestem odpowiedzialna tylko za siebie i moje dwa koty. I dobrze mi z tym.

„Stojący w porcie statek jest bezpieczny, ale statków nie buduje się po to, żeby stały w portach”

Grace Hopper

Przyszłość widzę w jasnych barwach

„Jest trend na TikToku. Na ekranie widać napis „Może nie musisz rzucić pracy, chłopaka i wyjechać do innego kraju, tylko na nowo nauczyć się być szczęśliwa ze sobą?”. A może powinnaś? Jeżeli wszystkie próby odnalezienia szczęścia w obecnej sytuacji nic nie dają to może czas coś zmienić?”

Takie ładniejsze i pełniejsze „rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady”. Nie wyjechałam. Nie fizycznie. Moja świadomość często wyjeżdża. A ja robię różne rzeczy, które dają mi radość. Nie jestem szczęśliwa, ale jestem wystarczająco radosna, żeby nie oszaleć do reszty.

„Przez miniony rok szkolny postawiłam na siebie. Rozpoczęłam studia podyplomowe na kierunku archiwistyka i zarządzanie dokumentacją. Ukończyłam kurs z zarządzania sobą w czasie, e-marketingu, SEO, podstaw Photoshopa i WordPressa. Zobaczyłam przed sobą przyszłość inną niż praca w szkole do emerytury. Ale nadal nie wiem, w którą stronę chcę iść. Jest tyle rzeczy, które mnie kusi. Tyle dróg, którymi mogę podążyć. Wiem, że wielokrotnie … „.

Nadal widzę przed sobą przyszłość inną niż praca w szkole do emerytury. Chociaż zaczęłam trzeci rok pracy w liceum. W środku cała krzyczę „uciekaj!”. Mój mózg mówi „nie jest tak źle”, a serce woła „otwórz drzwi i biegnij”. Na razie budzę się z większą lub mniejszą chęcią pójścia do pracy, więc jest dobrze. Myślę, że prędzej czy później pobiegnę i może zniknę ludziom z oczu. I żałuję, że nigdy nie dowiem się, co chciałam napisać na końcu. „Wiem, że wielokrotnie …”? Może chciałam napisać, że wielokrotnie miałam wiele dróg przed sobą i zawróciłam, bo tak się bałam. A teraz nadal się boję, ale wybieram i idę przed siebie.

Podsumowując: miałam już nie pracować w szkole, a pracuję. Miałam wypłynąć z portu, a tylko zacumowałam kilka miejsc dalej. Dlaczego jest lepiej? Bo budzę się rano i nie żałuję, że otworzyłam oczy. Bo oddycham głęboko. Zażywam ashwagandę, uzupełniam witaminy i żyję na miarę mojego istnienia. Zaczęłam piec chleb. Powoli znajduję swoje osobiste miejsce. Wszystko w swoim czasie. Szkoła i edukacja to nadal nie moje miejsce, ale na razie jest świetne do odbicia się i powrotu. Angażuję się na tyle, ile mogę, żeby zachować jasny umysł. Nie mam wyrzutów sumienia, że czegoś nie zdążyłam zrobić albo nie mogłam. Wystawiam twarz do słońca, odsuwam pracę w należne jej miejsce i wypełniam przestrzeń swoim życiem. I pragnieniami, których mam coraz więcej. Wiem, że w każdej chwili mogę wszystko rzucić i nadal widzieć przyszłość w jasnych barwach.

Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś.

Stanisław Lem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *